Przeglądając dzisiaj forum jeździeckie natknęłam się na wpis:
"Kiedyś kilka osób mi mówiło/pisało (nie tylko na forum), że mam beznadziejnego konia, z którym nigdzie nie dojdę. Chyba czas się z nimi zgodzić. Nawet w mojej stajni inne konie są jakieś "normalniejsze" niż mój - zarówno pod względem pracy z nimi (z tego co widzę) jak i wyglądu."I właśnie tej osobie chciałabym dedykować mój dzisiejszy post. Kto z nas nie spotkał się z uszczypliwymi komentarzami na temat swojego konia? Chyba każdy. Nawet Beata Stremler udzielając wywiadu w "Gallopie" powiedziała, że na początku nikt nie wierzył w Martiniego. Kilka lat później pojechała na IO!
Po zakupie Karola też usłyszałam wiele niesprzyjających uwag. Najbardziej wryła mi się w pamięć jedna o tym, że mój koń nigdy w życiu nawet nie będzie dokraczał w kłusie! Do dzisiaj wyjeżdżając na zawody zdarza mi się usłyszeć, że chyba nie pojadę na tym źrebnym kucyku.
Takie głosy z zewnątrz zawsze nadszarpują moją samoocenę, ale zaraz po tym przypominam sobie od czego zaczynałam i w którym miejscu jestem teraz.
Rok 2010
Ten źrebny kucyk na zawodach zawsze robi całkiem przyzwoite kłusy pośrednie i wiem, że stara się dlatego, że mądrzejsi ludzie (czyt. trenerzy czy instruktorzy) dostrzegli w nim to, czego nie widzą zwykli krzykacze.
Karol zawsze będzie niski, zawsze będzie odstawał wyglądem od swojej konkurencji, jednak nikt nie może zaprzeczyć, że z bardzo przeciętnego konia zrobił się z niego bardzo miły koń użytkowy.
I stało się to dlatego, że ktoś w niego uwierzył. Najważniejszą osobą, która ma wierzyć w konia jest jego właściciel. Nawet kiedy zaistnieją małe niedociągnięcia obrazek tworzony przez parę koń-jeździec będzie wywoływał uśmiech na twarzy! :) I tego wam życzę w dzisiejszym pochmurnym dniu.
Rok 2009...
....i 4 lata później
Bo to jest fantastyczny "źrebny-kucyk - niespodzianka"! Najfajniej obserwuje się miny ludzi, którzy widzą go po raz pierwszy "w stój", a potem jak wymiata w kłusie ;) sama zaliczyłam opad szczeny za pierwszym razem... Ale tak to już jest z tymi końmi - ile serca, pracy i czasu włożysz, tyle wróci do Ciebie z nawiązką!!! :)
OdpowiedzUsuńEla...ja wierzę i w Ciebie i w Was...
OdpowiedzUsuńI uczę się wierzyć w siebie :D pomimo wszystkich i wszystkiego...
Kurdę będę Twoją fanką :D :D
Bardzo mądry tekst :) Trzymam za Was kciuki
OdpowiedzUsuńNiesamowite ile mogą zdziałać złe słowa, a jeszcze bardziej neisamowite ile wiara w własnego konia.
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis i zdecydowanie czekam na więcej ! :D
OdpowiedzUsuńłał świetnie że się nie poddałaś i że idziesz do przodu!! :*
OdpowiedzUsuńSuper blog
OdpowiedzUsuńBardzo mądry i dający nadzieję post. :)
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej wpisów i pozdrawiam. :)
Dobrze, że są jeszcze tacy ludzie jak ty ! Większość oddaje konie na rzeź z powodu małych defektów. Widać, że duzo pracy włożyłaś w pracy z Karolkiem. Brawo : )
OdpowiedzUsuńKochany Karolek:)
OdpowiedzUsuń